Kilka lat temu posadziłem malutką jodłę Arnolda. Miała uszkodzony czubek. Poradziła sobie. Wyprowadziła jako wiodący przewodnik jedną z bocznych gałązek. Cwana bestia.
Teraz ma już ze 2,5 metra wysokości i z powodzeniem wykorzystaliśmy ją na Boże Narodzenie jako przeddomową choinkę. W zeszłym tygodniu zaskoczyła mnie ponownie. Będzie miała szyszki. Pierwszy raz. Wow! Może kolorowe światełka i bombki tak na nią wpłynęły? :-)
Ogrodnik amator cieszy się kilka razy. Jak posadzone drzewko się przyjmie i zacznie puszczać nowe przyrosty po mroźnej zimie. Jak pojawią się na nim kwiaty a potem jak zaowocuje. No i pełnia szczęścia następuje, gdy zbierze nasionka i uda mu się uzyskać nową sadzonkę.
Są oczywiście poboczne radości typu kilka odmian na jednym drzewku ale to już wyższy poziom wtajemniczenia albo abstrakcji - jak kto woli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz