Wyjątkowy rok dla mojego jarzębu japońskiego. Zazwyczaj bardzo chorował na jakiegoś grzyba i szybko tracił liści, słabo owocował. Ten rok był bardziej suchy - nieco inny późną wiosną i latem. Grzyb nie był tak aktywny. Liście nadal są na gałązkach i zaczynają się przebarwiać. Drzewo sobie lepiej poradziło, co poskutkowało także piękniejszym i obfitszym owocowaniem. W sumie pierwszy raz tyle owoców się pojawiło. Muszą być strasznie smaczne, bo z dnia na dzień ich ubywa. Są stołówką dla średniej wielkości ptactwa. A i dodatkowo są urokliwe - bardzo podobne do tych typowych, jarzębinowych. Może nieco czerwieńsze i bardziej beczułkowate. Na pierwszy rzut oka jednak identyczne.
Jeszcze kilka lat temu pisałem, że te owoce jarzębu japońskiego nie spotykają u mnie ptasiego amatora. Tym razem jest zupełnie inaczej. Do zimy te owoce nie doczekają. Zostaną skonsumowane jeszcze w październiku. Może to kwestia czasu, aż naszym ptakom zasmakował ten gatunek? A może znalazły go właściwe gatunki ptaków. W każdym razie te owoce im się bardzo spodobały. Ciekawe, czy rozsieją się po okolicy (ornitochoria)?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz