Ale szkodniki też mają raj. Spacer po ogrodzie uświadomił mi, że już trzeba z nimi walczyć. Moja dekoracyjna trzmielina oskrzydlona, jak co roku idzie na pierwszy ogień. Nie wiem czemu ale zawsze mszyce atakują ją, jako pierwszą. Straszne.
Na razie woda pod dużym ciśnieniem i trzeba robactwo zrzucić z liści i gałązek. Jakoś biedronek nie widziałem za dużo. Muszę działać sam. Jakie macie inne, skuteczne metody na ekologiczną walkę z mszycą?
Numer 1 na mszyce to herbatka z tytoniu. Zaparzamy mocną "herbatę" z kilku papierosów i jak ostygnie pryskamy dokładnie. Nikotyna pięknie działa!
OdpowiedzUsuńNumer 2 to łyżeczka płynu do naczyń, trochę alkoholu i dużo wody. Po dokładnym spryskaniu działa to tak że płyn zatyka mszycom otwory oddechowe i się duszą. Po pierwszym deszczu roślina jest czysta i bez mszyc :) Dokładna receptura krąży po necie.
Dzięki - nie znałem tego. Przetestuję opcję numer 2. Tytoniu nie znoszę.
UsuńSposobów nie znam i w ogóle nie znam się na ogrodnictwie. Ten wpis przyniósł jednak miłe wspomnienie starych dawnych czasów dzieciństwa, kiedy to w przydomowym ogródku rodzinnego domu, wszystko co żywe i zielone, było pokryte tym paskudztwem:). Jakże miłe to wspomnienie, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tematyka tego blog. Interesują mnie tego typu rzeczy. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńMszyce to wstrętne owady, może pełnią ważną funkcję ale niszczą rośliny .
OdpowiedzUsuńZbyt piękne to one faktycznie nie są, ale mózg gromadzi wspomnienia w dziwny sposób. Mi kojarzą się z zapachem majowych bzów pod moim balkonem:). Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńU mnie działa woda z mydłem. Jednak nie aż tak jakbym to chciała. Macie jakieś inne metody?
OdpowiedzUsuńSuper pomysł
OdpowiedzUsuń