Coraz częściej widuję w ogródkach zimozielony krzew, czasem drzewko, laurowiśni wschodniej. Jest to roślina liściasta niezupełnie mrozoodporna. Odwiedziłem ją w znanych mi w okolicy lokalizacjach w ostatni weekend. Byłem ciekaw, jak przetrzymała ostatnie duże mrozy. Minusy dochodziły przecież do 18. kreski.
Część osób przed atakiem zimna przykryła swoje laurowiśnie różnymi rodzajami osłon. Tak zalecają specjaliści ogrodnictwa w przypadku tej rośliny. Ale zlokalizowałem też jeden, kilkuletni krzew ok. 1,5 metrowej wysokości zupełnie odsłonięty. Z pobieżnych obserwacji wynika, że nic się roślinie nie stało. Mróz nie dokonał uszkodzeń. Oczywiście na ostateczne wnioski trzeba jeszcze poczekać do wiosny. W każdym razie wydaje się, że dorosła laurowiśnia wschodnia, której mrozoodporność określa się na strefę 6B, co oznacza, że powinna znieść mrozy do -20,6°C, nie wymaga zbytniego okrywania. Dopiero prognozowane spadki temperatur poniżej takiego mrozu powinny skłonić nas do jej osłony. Oczywiście nie traktujcie tego jak wyrocznię. Odwiedzę ją na wiosnę i zobaczymy w praktyce, jak brak przykrycia wpłynął na jej rozwój. W każdym razie wydaje się, że bardziej niż nasze mrozy są w stanie jej zaszkodzić braki wody - należy ją podlewać w suche, bezśnieżne, zimowe dni.
Co oznacza strefa 6B?
Wedle ostatnich map stref mrozoodporności w Polsce zona dużego zimna przesunęła się z linii Wisły i obecnie występuje punktowo tylko w kilku rejonach kraju. Obszar w którym można uprawiać laurowiśnię mocno się rozszerzył. To już nie tylko zachód i centrum ale i większość wschodnich województw. Tak mówi teoria.
Macie własne doświadczenia z okrywaniem laurowiśni? Jak to wygląda? Jak wytrzymuje mrozy w waszych regionach?