Będąc we Wrocławiu zaplanowałem szybką wycieczkę do tamtejszego Ogrodu Botanicznego. To jedno z marzeń jeszcze niezrealizowanych. Niestety marzenie się nie spełniło. Ogród był zamknięty. Była sobota, 14:00, jeszcze 2 godziny do szarówki. Piękna, słoneczna pogoda. Zero wiatru. No wręcz idealna aura, żeby popstrykać fotki i wyhaczyć ciekawe gatunki i odmiany. Niestety wszystkie wejścia były zamknięte. Obszedłem ogród dookoła.
Wszedłem do pobliskiego Muzeum Przyrodniczego i spytałem się, o co chodzi. Zamknięte, bo jest zima! Jedna z pań przy kasie informuje i pyta zarazem "A co by Pan chciał w zimę oglądać?". Nie no, serio? Są pączki, korowiny, owoce z nasionami, opadłe liście... Teraz pięknie widać pokroje bezlistnych drzew. Układ i kąty gałęzi i konarów. No cała masa ciekawostek do obserwacji. A zimozielone czy iglaki? Tylko w sezonie wiosennym wolno je oglądać? Rany boskie. Nie wierzyłem własnym uszom.
No trudno - na pełną relację z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego we Wrocławiu trzeba poczekać. Innym razem. Nie wybierajcie się tam zimą. No chyba, że na pokaz światełek. Ależ tak. O 16:30, jak już się robi ciemno to miały się bramy otworzyć. Dla światełek, nie dla roślinek. Ja nie miałem tyle czasu. Zresztą po ciemku i tak bym nie zrealizował swojego planu.
Zza ogrodzenia tak się ten Ogród Botaniczny prezentuje:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz