Mam dobre miejsce obserwacyjne, gdzie rosną trzmieliny pospolite. Takie przy drodze. Czasami tam wracam, aby obserwować postępy w rozwoju tych drzewek. To co teraz spotkałem mocno mnie zaskoczyło. Trzmielin nie było! Gałązki bez liści były owite białym kokonem, jak na scenie filmu z sagi o Obcych. Ale to się działo na poważnie. Liści już nie było. Aż strach podejść i robić zdjęcia. Wszędzie te pajęczynowe oprzędy.
Po pewnym momencie dopiero dostrzegłem gąsienice, setki gąsienic, które pożerały ostatnie liście trzmielin. Koszmar ale i zarazem ciekawostka. Widok zjawiskowy. Ten szkodnik to namiotnik trzmieliniaczek (Hyponomeuta evonymi). Niszczy całe drzewa i przechodzi na kolejne. Jak osiągnie odpowiednie rozmiary to przemienia się w motyla. Pomaga tylko oprysk - oczywiście zastosowany dość wcześnie. Teraz to już tylko można wyciąć całe drzewa do zera.
Dobre! Widziałem kiedyś taką inwazję na amorfach krzewiastych, zostały też obżarte do ostatniego liścia. A skąd wiem że to amorfy kiedyś były? Bo rosną tam nadal i inwazja się nie powtórzyła. Pewnie to ciężko przeszły, ale przeżyły. Może i te trzmieliny przeżyją? Warto tam wrócić w przyszłym roku z samej ciekawości :)
OdpowiedzUsuńWrócę. Mam bazę kilku setek miejsc do których wracam systematycznie. Tak obserwuję i dokumentuję rozwój określonych gatunków i odmian drzew. Dam znać, co z tymi trzmielinami.
UsuńTrzmieliny przeżyły, ale w tym roku sytuacja się powtórzyła. Już jest atak.
OdpowiedzUsuń