Większość drzew i krzewów zgubiła liście.
Gubienie liści jesienią to najlepsza metoda na przetrwanie mroźnej zimy. (Chciałem dodać - takiej jak w Polsce ale po tym, co się dzieje od kilkunastu lat w Polsce zastanawiam się, czy jeszcze będą "takie zimy".) Ich utrzymanie to duża strata energii i niebezpieczeństwo przemarznięcia. Dlatego dużo gatunków zrzuca je jesienią. A co z tymi roślinami, które liści nie gubią? Są przecież drzewa i krzewy zimozielone.
Zmiana powierzchni liści.
Rośliny zimozielone należą do iglastych - bardzo odpornych na duże mrozy, łuskowatych w miarę odpornych i liściastych - najmniej odpornych. Generalnie oczywiście wszystko zależy od gatunku i odmiany ale można przyjąć zasadę, że im większe liście tym trudniej zachować dużą mrozoodporność. Z tych liściastych mam na działce bukszpany, trzmieliny, ostrokrzewy i różaneczniki. Obserwuję je bacznie a szczególnie te z dużymi liśćmi - różaneczniki. I to na nich przeprowadziłem test. Przy mrozie -8 stopni Celsjusza ich powierzchnia zmniejszyła się ponad 4-krotnie. Liście zachowały się, jak każdy z nas przy dużym chłodzie. Zwinęły się w rulon. Bardzo zmniejszyły powierzchnię. Można napisać, że przyjęły pozycję embrionalną. To niesamowite. Jeśli ktoś nie wie, że to ochrona przed mrozem to może pomyśleć, że roślina właśnie zmarzła. Tak wygląda. Ale tak nie jest. W ciągu dnia, gdy temperatura dobiła do zera liście wróciły do normalnego kształtu. Z 1 cm szerokości wróciły do 4-5 cm! I tu jest piękno przyrody.
Czekam do kolejnego większego mrozu, żeby sprawdzić, jak bardzo liście te mogą się skurczyć. Albo mniejszego mrozu - może zwijanie liści jest proporcjonalne do spadających kresek na termometrze?
Zastanawiacie się zapewne czemu moje rośliny nie zostały okryte. Ja od lat starałem się je aklimatyzować i przyzwyczajać do zimna. Rosną na coraz bardziej osłoniętych stanowiskach. Klimat nie jest już taki srogi i uznałem, że powinny dać same radę. A że nie są to jakieś bardzo wrażliwe gatunki to przetrzymują zimy bez osłon. Co ważne w czasie takich długich mrozów czy suszy zimowej warto je podlać, bo zmarznięta gleba utrudnia wchłanianie wody. To tzw. zjawisko suszy fizjologicznej. Na taką suszę mają też wpływ zimowe, ostre wiatry.
Rośliny same potrafią bronić się przed mrozem, natura sama dba o siebie. Jak to dobrze, że człowiek ma wiele wspólnego z naturą.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wykonany wpis :) Przyjemnie się go czyta, oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wykonany wpis :)
OdpowiedzUsuń