piątek, 10 kwietnia 2015

Czy winne są przydrożne drzewa?

Dziś poruszę bardzo kontrowersyjny temat. Aż się boję, żeby kogoś nie zrazić do mojego bloga, czy nie zranić jeśli temat dotyczy go bezpośrednio. Ale jak przeczytałem zalecenia Najwyższej Izby Kontroli, iż należy ograniczyć liczbę drzew rosnących przy drogach to mną tąpnęło. Że co? Wyciąć kolejne drzewa?  Dlaczego?

Otóż okazuje się, że liczba śmiertelnych ofiar w wypadkach najwyższa jest w przypadku najechania na drzewo. Potem są zderzenia czołowe, najechanie na pieszego, dachowanie i zderzenia boczne i tylne. Tak mówią statystyki. A czemu tak jest. Teoria zderzeń wyjaśnia, że w przypadku zderzenia 2 aut samochody wytracają energię i odbijają się od siebie. Mają podobne powierzchnie czołowe i strefy kontrolowanego zgniotu. Z drzewem jest inaczej. Ono się nie ugnie, nie zamortyzuje i ma małą powierzchnię. To gorzej niż zderzenie z betonową latarnią - bo takie często zostają ścięte. Drzewa, przy nawet najsilniejszym uderzeniu się nie zetnie. Tyle przeciw drzewom mówi teoria.

Gdzie w Polsce rośnie najwięcej drzew przy drogach? W Polsce północnej. Od Pomorza Zachodniego po Kaszuby, Warmię, Mazury i Podlasie. Im bardziej na południe tym drzewa stanowią mniejszy problem. Albo ich już tyle wycięto, że problem jest mniejszego kalibru.

Przydrożne drzewa

No tak. Ale czy to drzewa są winne? Czy nie po to mamy autostrady i ekspresówki i obwodnice, by gnać wśród klaustrofobicznych ekranów, wśród betonowych i metalowych barier. Bezpiecznie, bez przydrożnych drzew. W pełnym słońcu, w oparach rozgrzanego asfaltu. To przecież tam ustawodawca dopuszcza ruch z maksymalną prędkością 140 km/h.

Co innego jest na bocznych drogach, często 2 czy 3 kategorii. Tych zadrzewionych. Tam życiem tętni przyroda. Tam jedzie się cieniem. Inaczej oddycha. Ale skoro tak jest to sami musimy podjąć decyzję, czy prujemy setką wśród drzew przyjmując na własne barki ogromne ryzyko i wszystkie tego konsekwencje. Ale nikt nam nie nakazuje tak jechać. Ale często jedziemy. Z czego to wynika? Kultura jazdy? Pęd życia? Brak ostrzeżeń? Brawura?

Myślę, że brakuje trzeciej strony medalu. Są zwolennicy wycinki. Są zagorzali przeciwnicy. Wojna trwała i trwać będzie. Ale chyba brakuje modeli hybrydowych, rozwiązań pośrednich i edukacji społeczeństwa. Zrozumienia, że bez tych drzew miejski beton i pustynia wtoczy się też do wiejskich i przedmiejskich krajobrazów. Musimy żyć w symbiozie z wszelkimi ekosystemami przyrodniczymi. Czy to lasy czy parki narodowe, czy rezerwaty, skwery czy właśnie przydrożne drzewa. Tam tętni życie. I czy to widzimy, czy nie - ono tam jest w skali micro ale o wartości makro.

Przydrożne drzewa

Bardzo ładnie skomentował decyzję NIK Adam Wajrak (polski działacz na rzecz ochrony przyrody) z Gazety Wyborczej. "To nie drzewa zabijają. One nie wyskakują na drogę. Rzeki i jeziora topią przecież tych, co po piwku skaczą na główkę. Ale ich nie zasypujemy z tego powodu".

A co można robić jeśli jest się za a nawet przeciw? Można ostawić barierki pomiędzy poboczem a drzewami. Można ostrzegać znakami, że droga prowadzi wśród drzew. Wprowadzać rygorystyczne ograniczenia prędkości na takich odcinkach. Przesadzać te drzewa naznaczone do wycinki. W miejsce już wyciętych drzew sadzić mniejsze czy karłowate odmiany. Ale przede wszystkim edukować od przedszkola. A jeśli to nie pomoże. Pan Adam puentuje to stwierdzeniem "tacy, którzy będą mieli w nosie przepisy i zdrowy rozsądek to dla nich wycięcie drzew nic nie zmieni, bo roztrzaskają się czymś albo na kimś innym".

Przydrożne drzewa

Ważny to temat. Fakt - bardzo burzliwy ale ciekaw jestem Waszego zdania, co można zrobić aby wilk był syty i owca cała? Jakieś nowe pomysły?


12 komentarzy:

  1. Nie wiem czy to jest temat kontrowersyjny. Na początek powiem: Uważam, że drzew powinniśmy sadzić jak najwięcej. Ale miejsce przy drogach nie nadaje się dla drzew. I nowe drogi powinny mieć najbliższe drzewa dopiero w odległości 20m, a stare, które te drzewa mają powinny być wycięte. Tak jak piszesz zderzenie z drzewem to jak o beton: zero stref zgniotu, przez co cała anergia koncentruje się na samochodzie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaką winę ma stuletnie drzewo, które rośnie przy drodze, że tam rośnie? Najprościej wyciąć. W ogóle wszystko wyciąć, przebudować...a może po prostu jeździć normalnie? Las wyciąć bo za blisko drogi rośnie? W mieście domy też są blisko ulic. Ale niech tną. Za dziesięć lat pójdą po rozum do głowy i będą chronić i pokazówki robić. Polak "mądry" po szkodzie..jak zawsze.

      Usuń
  2. Ja byłabym za barierkami oddzielajacymi drzewa od drogi i za zostawieniem drzew. Oczywiście ekonomicznie bardziej się opłaca wyciąć drzewa niż stawiać barierki, bo kraj jest duży, ale tak by było najlepiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, wszędzie ekonomia rządzi. Podobnie jest przy powodziach. Wpierw budują osiedla na terenach zalewowych, a potem na siłę chcą "zawrócić kijem Wisłę" kiedy kogoś zaleje. Pewne rzeczy, sprawy są naturalne na tym świecie i byłoby dobrze się dostosować z pokorą. Każdą latarnie uliczną trzeba by zabarierkować bo za przeproszeniem debili na drogach nie brakuje. I mówię tu także o sobie bo każdemu zdarzy się głupio zachować w towarzystwie jak i na drodze.

      Usuń
    2. Życie ludzkie jest najważniejsze i nie można tu pisać o "dostosowywaniu się z pokorą" bo to jest niemoralne. Pokora to nie jest odpowiednie słowo tu. Poza tym jest wielu ludzi, którym nigdy nie zdarzyło się zachować głupio na drodze i żle robisz przedstawiając nieodpowiedzialność jako coś normalnego. Czy ekonomia rządzi zawsze tego nie wiemy, w tym przypadku chodzi o zmniejszenie liczby wypadków nie o ekonomię. Być może ktoś postawi takie barierki, po co od razu tragizujesz? Przeraża mnie ta propozycja "dostosowywania się z pokorą" do spraw "naturalnych na tym świecie". Zastanów się co piszesz! Dla drzewa nie można ryzykować ludzkiego życia to oczywiste - to jakbyś życzył ludziom smierci... Mam nadzieję ze zmienisz kiedyś zdanie i poczujesz zwykłą ludzką empatię do drugiego człowieka...

      Usuń
    3. Dziękuję za odpowiedź. Ja nie tragizuję tylko patrzę realnie. A co da taka barierka przy drzewie? Uratuje komuś życie? Jeżeli jest wielu ludzi, którym nigdy nie zdarzyło się zachować głupio na drodze to tym bardziej takim nic nie powinno zagrozić..nawet drzewo. Żadne nakazy czy działania Systemu nie uchronią nas przed zdarzeniami losowymi.
      I nikomu śmierci nie życzę. A pokora to dobra cecha,żeby nie powiedzieć cnota.
      Zgadzam się, że dla drzewa nie można ryzykować ludzkiego życia. Tylko jaka w tym wina drzewa?
      Jeszcze raz napiszę: tu drzewo, tam latarnia uliczna,a jeszcze w innym przypadku filar wiaduktu.
      A empatię staram się mieć do ludzi. Choć ciężko w dzisiejszych czasach. Bo "człowiek człowiekowi wilkiem"..niestety. Świadomość określa byt i odwrotnie.
      Pozdrawiam,
      a na marginesie.. ile Pani drzew posadziła w miejscach publicznych i ile jeszcze z nich rośnie?

      Usuń
  3. Cytat Wajraka jest odpowiedzią na Twój artykuł Robercie. Zacznijmy od siebie, a będzie dobrze. Mnie osobiście szlag trafia i krew zalewa. Kolega Fotograf pisze,że drzewa trzeba sadzić. I ma rację, ale czy pomyślał ile lat musi rosnąć drzewo, żeby osiągnęło wiek stu lat? A ile takich młodych drzew zginie bo uschną, albo sarna zje do korzenia. Wraz z zakończeniem inwestycji drogowej już nikt się raczej nie martwi o nasadzone drzewa. Często widać tylko suche kikuty po dwóch latach. Sam wiem bo sadzę i więcej strat jak rosnących drzew. Ciężka,żmudna praca, a efekt za sto lat...jeśli drogowcy nie zetną ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ano tak bywa... :(
    Zapraszam do siebie i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mieszkam na wsi i czekamy już kilka lat, by zakończono remont drogi doprowadzającej do miasta. Dlaczego? Bo rosną tam drzewa, topole akurat. Bez ich wycięcia nie ma miejsca ani na chodnik, ani na pobocze. I tak czekamy chyba, aż te drzewa same się wywrócą. A piesi, także młodzież chodząca do szkoły, przemykają tamtędy do domu. Wybaczcie, ale jakoś bardziej litość mnie bierze na człowieka niż na to drzewo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry argument Pani podała. W tym przypadku zamilknę. Do topoli mam najmniejszy sentyment. Mój sprzeciw wycinkom drzew przydrożnych tyczy się raczej rodzimych drzew: dąb lipa. Takich alei chyba najwięcej na Pomorzu. Dołączę tu także kasztanowce, klony. Lipy to już tną na potęgę bo to "szkodnik" dla drogowców. Kochanowski się pewnie w grobie przewraca.
      :)

      Usuń
  6. Świetny blog - niezłe przepisy. Zapraszam do odwiedzenia mojej strony www.xeibos.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobre zwrócenie uwagi na ten temat. Obawiam się, że w dzisiejszej Polsce drzewa widziane są przede wszystkim jako rosnące potencjalne pieniądze, które należy szybko ściąć i przerobić na banknoty. Lasy są cenne, należy więc je ściąć w celu łatania dziury budżetowej - a że takie widoki jak ten: http://1.bp.blogspot.com/-xdshSSPF_sM/UVp3ZrQtL0I/AAAAAAAABIs/rKfx5RstYDg/s1600/4635023264_8f08463aa7_z+%25281%2529.jpg ze słynnej alei Dark Hedges w północnej Irlandii są same w sobie atrakcją... Taki widok u nas wzbudziłby tylko komentarze "paniee, to trzeba wybrąbać, bo jak wiatr zawieje to na głowy te konary pospadają i po co to komu!"... /koniec złośliwości
    Oczywiście przy przebudowach, remontach itd. dróg trzeba czasem wycinać drzewa, ale moim zdaniem powinno to być smutną koniecznością poprzedzoną wywiadem z okoliczną ludnością i decyzją zarządu dróg i wszystkich, których to dotyczy. I tutaj ślamazarność i biurokracja nawet byłyby do wybaczenia (w granicach rozsądku), bo czemu 20, 30-letnie albo i starsze drzewa mają płacić za błąd urzędnika czy geodety? Nie da się ich postawić z powrotem. A dzięki nim oddychamy, trochę szacunku im się należy.

    OdpowiedzUsuń